Było, minęło, zostanie w pamięci. Za nami ParaRudniki 2016

Było, minęło, zostanie w pamięci. Za nami ParaRudniki 2016

40 wystawców, kilka tysięcy odwiedzających i wyśmienita pogoda. Tych kilka krótkich słów mogłoby posłużyć za zwięzłą charakterystykę tegorocznych Targów Lotnictwa Lekkiego ParaRudniki. Ale atrakcji było dużo, dużo więcej. Zarówno dla amatorów podniebnych wojaży, jak i tych, którzy popisy w powietrzu lubią obserwować z pozycji twardego kontaktu z ziemią. Piąta edycja imprezy odbyła się w miniony weekend na lotnisku Aeroklubu Częstochowskiego.

Trudno było uwierzyć, że pierwszy weekend czerwca przyniesie prawdziwie wakacyjną aurę, mając w pamięci dni poprzedzające ParaRudniki – gwałtowne burze, ulewy i związane z nimi interwencje straży pożarnej. A jednak pogoda okazała się łaskawa dla organizatorów. Nawet za bardzo, biorąc pod uwagę spalone od słońca karki uwijającej się jak w ukropie (dosłownie) obsługi rudnickiego lotniska. To, co było tylko lekką niedogodnością dla organizatorów, w pełni spasowało odwiedzającym imprezę. Począwszy od pilotów, którzy oglądali się za nowym sprzętem, po całe rodziny, które w interesujący sposób chciały spędzić sobotnie i niedzielne popołudnie. Zgromadzony na stoiskach wystawienniczych sprzęt fascynował wszystkich bez wyjątku. Paralotnie, napędy, wózki, lotnicza odzież, nawigacje i sprzęt do łączności. Do tego wiatrakowce i drony, a także mieniące się rożnymi barwami latawce oraz profesjonalne modele samolotów czy śmigłowców.
Jeśli ktoś odrywał wzrok od tej masy nieoglądanego przecież na co dzień sprzętu, to tylko po to, żeby z podziwem patrzeć na podniebne popisy pilotów. Zaczęło się od motoparalotniarzy, którzy już od czterech edycji w ramach Pucharu Polski rozgrywają podczas ParaRudnik zawody w tej dyscyplinie lotnictwa. Walczyli o punkty zarówno w sobotę, jak i w niedzielę ku uciesze zgromadzonej na lotnisku publiczności. A ta na brak atrakcji narzekać nie mogła. Poza wystawionym na płytę lotniska sprzętem Aeroklubu Częstochowskiego, co jakiś czas w niebo wzbijał się kolejny statek powietrzny. A to wiatrakowiec, którego pilot demonstrował zalety maszyny, innym razem motolotnia, akrobacyjny Zlin kręcił widowiskowe beczki, nasz Gawron z charakterystycznym warkotem przelatywał ciągnąc za sobą baner z urodzinową dedykacją, a wściekle żółty dromader Lasów Państwowych udowadniał niezwykłe możliwości gaśnicze jednej z najlepszych na świecie latających maszyn pożarniczych.
W sobotę paralotniarze – sportowcy i amatorzy rekreacji – mieli kilka chwil wyłącznie dla siebie, będąc w centrum zainteresowania wszystkich. Najpierw stawiali na płycie lotniska skrzydła w ramach przedsięwzięcia Rzucamy Orła Cień. Przed wieczorem, kiedy warunki do lotu dla paralotni z napędem są zdecydowanie najlepsze, organizatorzy wydzielili część lotniska tylko dla nich. Stamtąd odbywały się starty do lotów widokowych i rekreacyjnych. Skorzystało z tej możliwości kilkudziesięciu pilotów legitymujących się odpowiednimi uprawnieniami. Zabawa musiał być przednia, bo w niedzielę rano do biura Aeroklubu Częstochowskiego zadzwonił właściciel jednej z posesji znajdujących się w okolicach lotniska, z informacją o znalezionym bucie, który spadł z nogi przelatującego nad jego głową paralotniarza. Historia warta zapisania w aeroklubowej kronice pod hasłem „zdarzenia niezwykłe”.
W niedzielne popołudnie wystawcy powoli zaczęli pakować swój sprzęt i wieczorem lotnisko w Rudnikach przycichło. Nasi goście tuż przed wyjazdem zapewniali, że w przyszłym roku pojawią się znowu, bo nie wyobrażają sobie kalendarza bez ParaRudnik. My też sobie tego nie wyobrażamy i już snujemy plany na przyszłość. Obiecujemy podzielić się nimi w stosownym momencie.